Jak szare myszki w labiryncie. Jak chomiki w kołowrotku. Ciekawi świata, nadmiernie ciekawi. Zapatrzeni przed siebie. Najważniejsze to co przy nas, a dokładniej to na co patrzymy.
A na co patrzymy codziennie? Czego pragniemy? Co nas uszczęśliwia? Co nadaje sens naszemu dotychczasowemu życiu? Internet.
Ogłupieni przez wirtualny świat nie zauważamy rzeczywistości. Marnujemy czas na zwykle przeglądanie stron, memów, zdjęć .... Codziennie to samo.
Internet w swojej istocie jest pożyteczny, pomocny, ważny. Właśnie.. WAŻNY, jednak czy nie stał się on nierozłączną częścią naszego życia? Postawiliśmy go obok potrzeb fizjologicznych. Posiadanie snapa, fb itp jest nam tak samo potrzebne jak jedzenie, woda czy wydalanie. Zatraceni w uzależnieniu nie potrafimy rozróżnić spraw rzeczywistych od tych wirtualnych.
Żyjemy w chaosie a zarazem w beznadziejnej monotonii nie wychylając wzroku zza ekranu.
Zafascynowani pixelami. Nie chcemy wracać z barwnych stron do szarych ulic. Czujemy, że w internecie nie jesteśmy sami.. że coś znaczymy, jesteśmy częścią czegoś, możemy wszystko.
Świat rzeczywisty? Pf... zła grafika, nudna fabuła... misja niewykonalna bez czitów. A do tego, aby kogoś poznać trzeba zagadać, ruszyć dupę i wyjść z domu. Nieeee.. Przecież to nie wykonalne. Poznać kogoś, otworzyć się przed kimś lub wypowiedzieć się na jakikolwiek temat potrafimy tylko w internecie. Nie jest to normalne zachowanie, normalne relacje międzyludzkie.
Właściwie do czego zmierzam w tym bezsensownym potoku słów. Dążę właściwie do tego, żeby poruszyć temat czasu, MARNOWANEGO PRZEZ NAS CZASU. Tak, internet to główny czynnik. Potrafimy większość dnia spędzić przy komputerze, telefonie... Ile już zmarnowaliśmy? W ch*j .. Hm... jak wygląda dzień statystycznego nastolatka? Szkoła (a tym czasie telefon cały czas przy sobie, chyba, że bateria szybko pada to nie można za długo na internetach posiedzieć). Dom (komputer, telefon...). Łóżko i spać.... Przerabiamy swoje życie w gówno, a potem w nim leżymy... No kurde . Najgorsze jest to, że każdy jest tego świadomy. Codziennie żałujemy, że nic nie zrobiliśmy, że znowu spierdoliliśmy. I co w związku z tym? NIC! Każdy jest świadomy uzależnienia, ale nic z tym nie robimy. Godzimy się z naszą porażką.
A może by tak ograniczyć internet? Rozumiem... Chyba nikt z nas nie potrafiłby odstawić nagle wszystkiego co z tym związane. Ja np. jestem osobą, która prawie cały czas porozumiewa się z ludźmi za pomocą snapów, fb, instagrama itp. Tak, pochłonięta przez pokusy nowoczesności. Ale kurde ! Coś z tym zrobić trzeba... Zauważyłam, że nie mam czasu na nic... Moje plany na dzień zmniejszają się do minimum... Internet (a zarazem telefon) stał się jedną z ważniejszych rzeczy, która towarzyszy mi cały dzień. Lubie być w kontakcie z innymi, lubię przeglądać i wstawiać zdjęcia, lubię ten świat. Ale halo... Przecież kurwa nic innego ostatnio nie robię! A potem się dziwię, że na nic nie mam czasu. Więc postanowiłam. Zmiany na lepsze, ograniczam internet (tsaa.. takie tam plany kolejnych zmian, których znowu nie zrealizuję).
A ty? Dalej będziesz błądził w wirtualnym świecie czy wolisz stać się prawdziwy, sprawić by twoje życie było czymś wyjątkowym, a nie zwykłym odcinkiem który zaczyna się w dniu narodzin a kończy na śmierci. Zastanów się.
Nie ma nas, pozostały tylko konta na portalach społecznościowych.
Miłego przeglądania kolejnych nic nieznaczących postów...Miłego umierania w tym gównianym, wirtualnym świecie ;)