niedziela, 13 grudnia 2015

wszystkie odcienie szarości #3

"Nienawiść"
Gnijące dusze wołające
Słyszysz?
Nie pomagasz, ignorujesz
Tłumaczące się języki
Słyszysz?

Nie wierzysz, osądzasz. 

niedziela, 6 grudnia 2015

Wszyscy jesteśmy skończeni

Czas jest czymś co przemija. Każdy z nas jest od niego uzależniony. Nasze życie jest ściśle z nim powiązane, bo przecież nikt nie będzie istniał wiecznie. Wszystko jest skończone. My i nasza egzystencja również.
Czas można liczyć w latach, dniach, godzinach itp. Patrząc statystycznie powinniśmy przeżyć nawet około 100 lat. Lata składają się z miesięcy, dni. Dni z godzin, sekund. Idąc tym tropem możemy obliczyć ile statystycznie nam zostało. 1 minuta ma 60 sekund, godzina ma 60 minut, dzień-24 godziny itd. Obliczając to wszystko wychodzi na to, że będziemy żyli około 876 576 godzin, czyli 3 155 673 600 sekund. Od tego musimy odjąć tyle ile już żyjemy i okazuje się, że potrafimy przewidzieć ile prawdopodobnie jeszcze nam zostało. Niezbyt zachwycająca jest ta liczba, nie?
Tik-tak.. kolejne sekundy minęły. Co chwilę znika następna, coraz mniej nam zostaje, a przecież każda sekunda się liczy. O, kolejnej nie ma. Miło patrzeć jak czas ucieka, zbliżając nas do nieuniknionego końca? 
Tik-tak...

środa, 11 listopada 2015

Wirtualne więzienie

Jak szare myszki w labiryncie. Jak chomiki w kołowrotku. Ciekawi świata, nadmiernie ciekawi. Zapatrzeni przed siebie. Najważniejsze to co przy nas, a dokładniej to na co patrzymy.
A na co patrzymy codziennie? Czego pragniemy? Co nas uszczęśliwia? Co nadaje sens naszemu dotychczasowemu życiu? Internet.
Ogłupieni przez wirtualny świat nie zauważamy rzeczywistości. Marnujemy czas na zwykle przeglądanie stron, memów, zdjęć .... Codziennie to samo.
Internet w swojej istocie jest pożyteczny, pomocny, ważny. Właśnie.. WAŻNY, jednak czy nie stał się on nierozłączną częścią naszego życia? Postawiliśmy go obok potrzeb fizjologicznych. Posiadanie snapa, fb itp jest nam tak samo potrzebne jak jedzenie, woda czy wydalanie. Zatraceni w uzależnieniu nie potrafimy rozróżnić spraw rzeczywistych od tych wirtualnych.
Żyjemy w chaosie a zarazem w beznadziejnej monotonii nie wychylając wzroku zza ekranu.
Zafascynowani pixelami. Nie chcemy wracać z barwnych stron do szarych ulic. Czujemy, że w internecie nie jesteśmy sami.. że coś znaczymy, jesteśmy częścią czegoś, możemy wszystko.
Świat rzeczywisty? Pf... zła grafika, nudna fabuła... misja niewykonalna bez czitów. A do tego, aby kogoś poznać trzeba zagadać, ruszyć dupę i wyjść z domu. Nieeee.. Przecież to nie wykonalne. Poznać kogoś, otworzyć się przed kimś lub wypowiedzieć się na jakikolwiek temat potrafimy tylko w internecie. Nie jest to normalne zachowanie, normalne relacje międzyludzkie.
Właściwie do czego zmierzam w tym bezsensownym potoku słów. Dążę właściwie do tego, żeby poruszyć temat czasu, MARNOWANEGO PRZEZ NAS CZASU. Tak, internet to główny czynnik. Potrafimy większość dnia spędzić przy komputerze, telefonie... Ile już zmarnowaliśmy? W ch*j .. Hm... jak wygląda dzień statystycznego nastolatka? Szkoła (a tym czasie telefon cały czas przy sobie, chyba, że bateria szybko pada to nie można za długo na internetach posiedzieć). Dom (komputer, telefon...). Łóżko i spać.... Przerabiamy swoje życie w gówno, a potem w nim leżymy... No kurde . Najgorsze jest to, że każdy jest tego świadomy. Codziennie żałujemy, że nic nie zrobiliśmy, że znowu spierdoliliśmy. I co w związku z tym? NIC! Każdy jest świadomy uzależnienia, ale nic z tym nie robimy. Godzimy się z naszą porażką.
A może by tak ograniczyć internet? Rozumiem... Chyba nikt z nas nie potrafiłby odstawić nagle wszystkiego co z tym związane. Ja np. jestem osobą, która prawie cały czas porozumiewa się z ludźmi za pomocą snapów, fb, instagrama itp. Tak, pochłonięta przez pokusy nowoczesności. Ale kurde ! Coś z tym zrobić trzeba... Zauważyłam, że nie mam czasu na nic... Moje plany na dzień zmniejszają się do minimum... Internet (a zarazem telefon) stał się jedną z ważniejszych rzeczy, która towarzyszy mi cały dzień. Lubie być w kontakcie z innymi, lubię przeglądać i wstawiać zdjęcia, lubię ten świat. Ale halo... Przecież kurwa nic innego ostatnio nie robię! A potem się dziwię, że na nic nie mam czasu. Więc postanowiłam. Zmiany na lepsze, ograniczam internet (tsaa.. takie tam plany kolejnych zmian, których znowu nie zrealizuję).
A ty? Dalej będziesz błądził w wirtualnym świecie czy wolisz stać się prawdziwy, sprawić by twoje życie było czymś wyjątkowym, a nie zwykłym odcinkiem który zaczyna się w dniu narodzin a kończy na śmierci. Zastanów się.


Nie ma nas, pozostały tylko konta na portalach społecznościowych.


Miłego przeglądania kolejnych nic nieznaczących postów...Miłego umierania w tym gównianym, wirtualnym świecie ;)

wtorek, 6 października 2015

Nocne mądrości

Niby jest dobrze, ale coraz bardziej zjebanie.
Więc chyba już nie ma sensu dalsze udawanie.

Tonę w nienawiści do samej siebie.
Chcę się zmienić, muszę, potrzebuję tego.
Inaczej już nie wydostanę się z głebin.

Wkurwiona, nieogarnięta... Jest 1:00, a ja jak zwykle nie jestem gotowa na kolejną źle przespaną noc, kolejny ciężki i zimny poranek, kolejny stracony dzień...


niedziela, 4 października 2015

Motywujący chłam

Czasem  dopiero gdy spłonie nam kuchnia potrafimy stwierdzić "o kurde, chyba jednak nie umiem gotować". Dopiero gdy złamiemy nogę zauważamy, że czasem zachowujemy się nierozważnie. Więc jak mamy zauważyć, że "nie umiemy" żyć? Nawet po oberwaniu łopatą w ryj, po zakurwieniu małym palcem w stolik lub wdepnięciu bosą stopą na klocek lego nie zorientujemy się czy dajemy sobie radę z codziennością. Więc jak to zauważyć?
Ktoś może podważyć moją niezbyt przemyślaną, popartą nietrafnymi przykładami i dość banalną wypowiedź i powiedzieć "ale przecież żyjemy, więc teoretycznie każdy z nas potrafi żyć". Jednak nie macie czasem wrażenia, że coś wam umyka? Że nie kontrolujecie wszystkiego, a wasze istnienie polega tylko na dogonieniu innych i przetrwaniu kolejnego dnia. Bez ambicji. Bez planów. Żałośnie czekając na śmierć, która przecież i tak prędzej czy później nadejdzie.
Kilka dni biernie siedziałam w domu, nie mając sił na cokolwiek, potem wyszłam pełna nadziei na kreatywne spędzenie czasu ze znajomymi… a tu taki chuj. Siedzimy sobie. Gadamy.. I tak słuchając ich w głowie miałam tylko jedną myśl "co ja kurwa robię ze swoim życiem?". Niby codzienna sytuacja, zwykła rozmowa z rówieśnikami o tym co mieli na obiad, jaki film polecają itp. A ja? Ja zaczęłam pogłębiać się w problematyce mojej jakże nudnej, nieciekawej egzystencji. Zastanawiałam się co mogłabym zmienić, jak zacząć znowu kontrolować swój czas, podczas gdy oni po prostu wymieniali się nic niewnoszącymi do życia zdaniami. Tsa. Zawsze miałam talent do wyczucia czasu.
Nigdy nie byłam dobrze zorganizowana, może to źle, nie wiem. Nie mam też pojęcia co zrobić sama ze sobą, kim jestem, kim chciałabym być.  Chyba każdy z nas ma podobne problemu, ale gdy zaczyna drażnić cię własna osoba to nie jest zbyt ciekawie i na pewno nie wróży nic dobrego. Mimo wszystko dobrze jest czasem zauważyć swoje błędy, przyznać się do porażki. To pomaga zmotywować się do działanie, no bo przecież nie pozwolę na to, żeby życie miało mnie w garści a nie na odwrót. Cytując Horacego "Carpe diem!", więc nie pozwól by dzień cię zdominował, to przecież ty masz go złapać.

Ruszać dupy lenie ;) !

środa, 30 września 2015

Wszystkie odcienie szarości #2

"Miłość"

Czarne róże otulające jej białe
Zimne dłonie
Zapomnieli, mimo że leży obok
Martwa
Umierała powoli
Wciąż istniejąca
Zapomniana
Niedaleko, lecz
niedostępna
Zginiemy wraz z nią.

Bierni w kłamstwie

Żyjemy w kłamstwie. Lecz często jest to przyczyną zwykłej niewiedzy. Najgorzej jest być osobą trzecią, obserwującą. Wiesz więcej. Nie dzielisz się tym. Dlaczego? Bo masz w dupie innych, bo wolisz nie wtrącać się w nie swoje sprawy..bo i tak by ci nie uwierzyli. Wiesz więcej. Ale informacje są zbędne. Bo przecież tylko ty wiesz… czyli nikt.

Odnosząc się do powyższego rozważania, przytoczę banalny przykład, z którym chyba każdy z nas może się spotkać. A więc. Przeglądasz facebook'a, codziennie nowe selfie, udostępniane filmiki.. Coraz to nowsze gówna, które i tak lajkujesz. Widzisz zdjęcie pary, słodko wyglądają razem, tak idealnie. W sumie cieszysz się, że chociaż ktoś jest szczęśliwy. Kilka dni mija. Widzisz chłopaka ze wspomnianego wcześniej zdjęcia "zakochanych". Jednak coś jest nie tak, dziewczyna wkładająca mu język do ryja nie pokrywa się z tamtą. Myślisz sobie "no tak, może już ma inną", a potem kontynuujesz wcześniejsze rozważanie na temat egzystencji życia lub po prostu tego co zrobisz dziś na obiad. W ciągu sekundy zapominasz o obściskującej się parze, nie interesuje cię to. Mija kilka dni i zauważasz, że jednak para ze zdjęcia dalej jest ze sobą. Dziwisz się, ale dalej masz wyjebane. Głupim zbiegiem okoliczności poznajesz osobiście tego chłopaka na jednej z domówek. Jest okej. Alkohol się leje. Każdy dobrze się bawi. Ludzie pokazują fizycznie jak to bardzo się kochają. Mają w dupie czy ktoś na to patrzy, a ty nie przejmujesz się, że centymetr dalej ludzie namiętnie ocierają się o siebie. Jednak mimo wszystko twoją uwagę przykuwa główny bohater całej historyjki. Znowu inna ślina w jego ustach. Chwilę później dzwoni, jak się domyślasz, do swojej dziewczyny i mówi, że ją kocha, a cała ta domówka jest okropna, bo jej przy nim nie ma. Rozłącza się. Wymienia się kolejnymi litrami śliny z jakąś blondynką. I wtedy już masz pewność - zdradza ją. Niby to nie twoja sprawa, a jednak czujesz się winna, że ty wiesz a ona nie. Mimo to i tak nic nie zrobisz, nie znasz osobiście jego dziewczyny, nie podejdziesz i nie poinformujesz jej o wszystkim, jedynym najprawdopodobniejszym skutkiem całej tej sytuacji to zrobienie z siebie idioty, bo przecież ona w nic ci nie uwierzy. Poza tym, przecież jest z nim szczęśliwa, tak jej się przynajmniej wydaje, więc po co to niszczyć? Odwracasz wzrok. Pozostajesz bierny.
Wiele mówi się o tym by nie pozostawać biernym. Jednak po co wpierdalać się komuś w życie? W niektórych sytuacjach lepiej zająć się swoim. Uważam, że nie jest to skutek egoizmu, lecz po prostu rozsądku.